Z Magdą znamy się już od ponad 6 lat, a kiedy teraz myślę o początkach naszej przyjaźni (poznałyśmy się na początku naszej ścieżki zawodowej w Krakowie, a historia początków naszej znajomości nadawałaby się na osobny post, niekoniecznie o Italii ;)) uśmiecham się wewnętrznie, gdyż właśnie w tym okresie odbyłam swoją pierwszą podróż do Włoch, właśnie do Palermo. Kilka lat później Palermo stało się z kolei dla Magdy najważniejszym miejscem we Włoszech, a dlaczego, to dowiecie czytając dalej.
Magda tworzy klimatyczne ilustracje w klimacie księżycowym, ktore można podejrzeć na jej Instagramie.
Poprosiłam ją o opisanie pewnego wyjątkowego miejsca, którego nie znajdziecie na pierwszych stronach przewodników o Sycylii, a do którego warto zajrzeć w swojej podróży.
***
“Nie wiem, czy Wy też tak macie, ale czasem ciągnie mnie do pewnych miejsc, o których ani wcześniej specjalnie nie czytałam, ani zdjęć nie oglądałam, ani na mapie nie sprawdzałam. Jakoś tak wizualizują się w mojej głowie i czuję się jakby ktoś rzucił na mnie zaklęcie.”
Było tak z Berlinem, po prostu wiedziałam, że jak pojadę to się zakocham, zacznę snuć plany o rzuceniu wszystkiego i zamieszkaniu na miejscu, że będę chłonąć każdy zakątek i każdy kawałek muru. Z Sycylią było podobnie, o ile nie bardziej! Pewnego pięknego dnia rzuciłam niby mimochodem do koleżanki, że są tanie bilety, no i zaczęło się. Koniec końców, na Sycylii byłam już pięć, nie, sześć razy! Głównie dlatego, że na Sycylii [w Palermo] poznałam mojego męża, jest to więc dla mnie miejsce tym bardziej szczególne. W pewnym sensie Sycylia stała się moim drugim domem, ale i miejscem na mapie, które z każdą wizytą odkrywam na nowo.
Nie inaczej było podczas ostatniej wyprawy, na którą zabraliśmy z nami również moich rodziców. Mój ojciec z zawodu jest historykiem, a szczególnie pasjonują go średniowieczne kościoły i wszystko co z nimi związane. Dzięki jego zdolnościom wyszukiwania ciekawych miejsc, podczas naszej ostatniej wycieczki trafiliśmy do Monreale, małej miejscowości położonej na zboczu gór, z oszałamiającą panoramą na leżące poniżej Palermo (nie zostaliśmy do wieczora, ale domyślam się, że widok jest jeszcze lepszy po zmierzchu, z księżycem zawieszonym nad taflą morza i światłami miasta roztaczającym się poniżej – wyobraźcie sobie ten cudowny widok!).
W Monreale znajduje się katedra Duomo di Monreale (Katedra Santa Maria Nuova) wybudowana za czasów panowania Normanów w XII wieku, z inicjatywy Wilhelma II Dobrego (oryg. Guglielmo II di Sicilia, zwanego il Buono). To, co zasługuje na szczególną uwagę to krużganki, łączące katedrę z klasztorem benedyktynów. Krużganki zostały stworzone z myślą o wypoczynku mnichów podczas ich pracowitego dnia i trzeba przyznać, że całkiem dobrze sobie to wymyślili. Miejsce do relaksu godne pozazdroszczenia.
Znajduje się tam 228 kolumn z wyrzeźbionymi scenkami rodzajowymi, sylwetkami ludzi, zwierząt oraz cudowne wprost złote i burgundowe mozaiki w arabskim stylu. Jest to przykład pięknej, sycylijskiej rzeźby romańskiej, która jako całość przetrwała w praktycznie niezmienionej postaci od XII wieku aż do dzisiaj. To prawdziwa uczta dla oka, można spacerować wokół i na każdej kolumnie odkrywać coś nowego!
W krużgankach panuje przyjemny cień, odpoczywaliśmy więc siedząc na kamiennych ławach i wyobrażając sobie przechadzających się tu i ówdzie mnichów. Ja fotografowałam namiętnie, bojąc się, że nie starczy mi miejsca na karcie pamięci, a mój ojciec, jak na zapalonego historyka przystało wykonał kilka rundek wokół krużganków oglądając kolumny niemal z każdej możliwej strony.
Prawda jest taka, że i w katedrze i na krużgankach można spędzić sporo czasu podziwiając dzieło pracy ludzkich rąk: niezliczoną ilość wzorów, pieczołowitość z jaką połączono małe, ceramiczne kawałeczki, staranność wykonania, dzięki której możemy to podziwiać aż do dzisiaj i wspaniałe bogactwo kolorów. Zawsze sobie myślę w takich chwilach, że teraz to już tak nie budują…
Monreale zasługuje na uwagę również dlatego, że jadłam tam najlepsze cannoli w życiu! Rurki były idealnie chrupiące, a krem z ricotty gładki, puszysty i po prostu idealnie słodki. Odkrycie całkiem przypadkowe, nawet nie pamiętam jak nazywa się lokal. Wiem natomiast, że po wyjściu z katedry znajduje się po lewej stronie placu, na samym rogu. Znajdziecie bez problemu.
Z praktycznych uwag dodam, że wejście do katedry z krużgankami kosztuje ok. 6 euro od osoby i odbywa się w określonych godzinach, zatem czasem trzeba trochę zaczekać. W międzyczasie można pokręcić się po uliczkach i odwiedzić kilka sklepów z piękną, sycylijską ceramiką.
Sycylia sama w sobie jest jedną wielką mozaiką stylów architektonicznych, kultur oraz upodobań kulinarnych. Monreale jest miejscem wymarzonym dla każdego, kto pragnie uciec na chwilę od zgiełku Palermo, by w spokoju kontemplować upływający czas (na Sycylii jednak dosyć leniwie ;)) i to, co pozostawili dla nas ludzie sprzed wieków. Polecam Monreale na jednodniową, spokojną wycieczkę, naprawdę warto 🙂
Magdalena Hassouni
(vel Rajman, z panieńskiego nazwiska, którym nie mogę przestać ją nazywać ;))
To miejsce tworzymy wspólnie. Pozostańmy więc w kontakcie:
- Skomentuj ten wpis, dzięki czemu będe wiedziała co myślą moi czytelnicy
- Śledź uwielbiam włoskie klimaty na Facebooku, gdzie znajdziesz ciekawostki, zdjęcia, informacje.
- Śledź mnie na Instagramie @uwielbiamwloskieklimaty, gdzie dzielę się swoją codziennością i blogowaniem za kulisami!
- Otrzymuj ‚Listy w butelce’ zapisując się na newsletter, w którym dzielę się bonusowymi grafikami związanymi z Włoch, osobistymi przemyśleniami i bonusami.
- Obserwuj mój blog na Bloglovin, aby nie przegapić nowych wpisów!